niedziela, 24 lutego 2013

Tomek Hankus - muzyk, tekściarz i grafik w jednym


 Tomek Hankus - szyja, głowa i prawa ręka jednoosobowego zespołu Spineinside, grającego muzykę z gatunku Indie, Alternative. Pełni w nim funkcję zarówno muzyka, tekściarza, jak i grafika.
Tomek w krótkiej impresji na temat swojej osoby opowie nam m.in. skąd czerpie inspiracje, dlaczego woli tworzyć muzykę w pojedynkę, aniżeli pracować w zespole. Dowiemy się także, co skłoniło go do tego, że zajmuje się aż 3 rzeczami na raz, gdzie tak naprawdę mógłby skoncentrować się wyłącznie na 1 z nich - tylko nagrywać muzykę, pisać teksty, bądź projektować okładki płyt.
Dotychczasowe albumy  Spineinside:
- "The Anti-sex Machine"
- "The Icon"
- "Self-destructing Compulsion" (w produkcji)
Przekonamy się, co powstaje najpierw - muzyka, tekst czy może okładka, a także gdzie można posłuchać tworzonej przez niego muzyki. Czy Tomek zdradzi nam kim tak naprawdę się czuje - muzykiem, tekściarzem, grafikiem?
Kasia


Swoją przygodę z muzyką zacząłem od samodzielnej nauki gry na odkopanej z piwnicznych czeluści gitarze. Początki były dość niekonwencjonalne, gdyż naukę zacząłem od 2 strun i stopniowo próbowałem kłaść palec na kolejne, dopiero wtedy tak naprawdę ucząc się chwytów. Miałem wtedy około 14 lat, to był czas silnie napędzany wpływem twórczości Alanis Morissette. Utożsamiłem się z jej muzyką na tyle, by powiedzieć: „tak, to jest to, co mi w duszy gra”, chodziło mi wtedy głównie o melodie, które wchłaniałem z podnietą, a których nie udało mi się uświadczyć w radio pod marką żadnego innego zespołu. W miarę postępu mojego "rzępolenia" wpadałem na różne melodie, pod które automatycznie rzucały się słowa w języku angielskim, pomyślałem wtedy, że może przydałoby się je zarejestrować razem z muzyką, wtedy rozpocząłem przygodę z prostymi zabawami z obróbką dźwięku oraz wokalem.

Wybrałem jednak edukację na Wydziale Artystycznym Uniwersytetu Śląskiego w Cieszynie w zakresie grafiki, muzyką zajmuję się amatorsko – hobbistycznie. Chyba nie jestem w stanie stwierdzić co jest mi bliższe, tym czasem na pewno grafika w przypadku moich okładek współgra z zawartością (przynajmniej w moim rozumowaniu).

 Przyglądając się temu jak ta moja twórczość powstaje, to przede wszystkim, podpisuję się pod stwierdzeniem, że naprawdę dobry utwór tekstowy do piosenki powstaje nie dłużej niż w pół godziny :D. Czas pisania oczywiście uzależniony jest od melodii, pomysłu na zaaranżowanie, ale głownie od inspiracji, której zasoby nierzadko zaskakują i same leją się na papier. Miałem parę razy wrażenie, że jakiś tekst sam się napisał, myśli przewodnie nie były w żaden sposób kontrolowane, aczkolwiek zawsze sprzyjała temu wymyślona w między czasie melodia. Zdarzały się też momenty … i będą… że nie da się ruszyć z satysfakcjonującym tekstem do wymyślonej melodii, także cieszę się najbardziej, kiedy udaje mi się poprowadzić oba aspekty utworu muzycznego jednocześnie. Całą grafikę towarzyszącą utworom mam w głowie podczas tworzenia albumu, nie są to cudeńka projektowe z dużą ilością szczegółów i alternatywnych smaczków, wyznaję zasadę im mniej tym przejrzyściej. Nie chciałbym zakłócać zawartości albumu szatą graficzną.


Gdybym miał określić do czego jest mi bliżej, to prawdopodobnie słychać w nagraniach hehe… do okładki :D a tak bez żartów, to do wszystkiego, od przygotowania sampli, po nagrywanie. Teksty i grafiki robię sam, dzięki temu najwyraźniej można określić to, co sprawia mi większą przyjemność. Często tekst i okładka podlegaja edycji, a ja nie lubię wracać do czegoś, co kiedyś uznałem za skończone. W komponowaniu i nagrywaniu jest nieco inaczej, chociaż nie mam odpowiedniego sprzętu, to i tak nieźle jest sobie "pobrzdąkać" trochę dłużej niż czas na to pozwala ;). Nie potrafiłbym oddzielić od siebie tych trzech struktur tworzenia, a to właśnie dlatego, że to bardzo intymna sprawa, którą świadomie staram się odpowiednio zaaranżować, przygotować na ujawnienie innym. To działa jak ekspozycja.

Kiedyś pytano mnie – dlaczego nie kapela? Dlaczego nie zaprzyjaźnić się z muzykami, grać, koncertować, próby itp. Odpowiedź jest prosta, prawdopodobnie nie potrafię współpracować z ludźmi z branży muzycznej, mam bardzo samolubne podejście do tego co stworzę, nie czułbym się dobrze z zaistniałą potrzebą ingerencji innych w strukturę muzyki i tekstów, a na pewno ktoś chętnie by to zaproponował. Niebawem zapewne przyjdzie mi się z tym pogodzić i przeciągnąć się na „jaśniejszą stronę mocy”, czyli pracę zespołową, przynajmniej w takich kluczowych aspektach jak porządna produkcja i mastering.

Moja muzyka jest autoterapeutyczna, nie sądzę, że nadaje się jako tło na imprezę albo do ekskluzywnej knajpy, tym bardziej, nie wrzucisz tego do radiowej playlisy, coś nie będzie pasować. Melodycznie, jak podkreśliłem wcześniej, jest budowana na zasadzie tego, co mi w duszy gra. Staram się nic na siłę nie wymyślać, tylko za każdym razem poczuć więź ze skomponowanym fragmentem. Na każdym albumie skupiam się na innej sferze auto-eksploracji. To momenty kiedy jestem sam ze sobą szczery do bólu i prowadzę autoanalizę swojego zachowania, przyzwyczajeń i rozumowania tego, co w danej chwili dzieje się wokół mnie. Niektóre wnioski mają za zadanie poukładać mi w głowie parę spraw, a niektóre nakazują drążyć tematy, gdyż wierzę, że natura ludzka jest bardzo złożona i posiada nieskończone możliwości realizowania swojego „być”.



Obecny album nad którym pracuje to Self-destructing Compulsion. Utwory jakie się na nim pojawią pomagają mi znaleźć sposób na zaprzestanie powrotów do dobrze znanych mi mechanizmów obronnych, które w moim wypadku serwują więcej szkody niż pożytku w przypadku planu ułożenia sobie życia według własnej trajektorii.

Często wydaje mi się, że muzyką powiem więcej niż rozmawiając (mówcą, a już tym bardziej dobrym pocieszycielem - nie jestem. Sugeruję jednak, że moja muzyka jest otwarta, każdy może ją dowolnie interpretować w zależności od spraw i przemyśleń jakich doświadcza w danym momencie, dlatego ujawniam swoje problemy, by znaleźć wspólny język ze słuchaczem, który może się z nimi w pewnym kontekście utożsamić. Gdyby ktoś kiedyś próbował przeanalizować siebie i nie wiedział jakie wyciągnąć wnioski, to zapraszam do słuchania, bo to chyba najlepszy moment kiedy możesz mnie posłuchać.

Z biegiem lat, wiadomo, to co usłyszycie ewoluowało do bardziej lub mniej interesujących nagrań. Pozostawiam je słuchaczom i im gustom (wciąż podkreślając, że daleko jeszcze do obranego przeze mnie celu) z nadzieją, że z odpowiednim nastawieniem każdy znajdzie w tej muzyce coś dla siebie.



Utworów można posłuchać na facebookowym profilu www.facebook.com/pages/Spineinside/237947776287219?ref=ts&fref=ts bądź też na chmurce, gdzie usłyszycie utwory Overkill i Chalk w wersji demonstracyjnej, reprezentujące album Self-destructing Compulsion, jawi się tam też parę wcześniejszych utworów wraz z tekstami i autokomentarzem - www.soundcloud.com/spineinside


Tomasz Hankus

0 komentarze:

sobota, 16 lutego 2013

Przyszła Panna Młoda radzi innym Pannom Młodym

Wybór sukni ślubnej dla każdej przyszłej Panny Młodej to z pewnością wielkie wydarzenie. Zanim jednak do niego dojdzie, warto się odpowiednio przygotować. Poniżej znajdziecie kilka porad, które mam nadzieje pomogą Wam dokonać tego wyboru.

 

10 wskazówek, o których warto pamiętać:

1. Dobrze jest wcześniej przeglądnąć strony internetowe różnych salonów i wybrać te, w których suknie się nam najbardziej podobają.
2. Pamiętajcie, że suknia ślubna, która się Wam podoba na zdjęciach, niekoniecznie tak ładnie będzie wyglądała na Was samych, więc nie warto się nastawiać na konkretny model.
3. Do salonów sukien ślubnych zdecydowanie lepiej jest się umówić na dany dzień i daną godzinę- unikniecie czekania w ewentualnych kolejkach.
4.  Doradcy są ważni, ale moim zdaniem im więcej, tym gorzej. Lepiej jest wziąć ze sobą osoby, które obiektywnie ocenią, jak dana sukienka wygląda.
5. Warto kupić sobie bieliznę taką, jaką planujemy mieć na ślubie, choć w niektórych salonach dobierają nam bieliznę do naszej sylwetki i do sukni.
6. Przymierzajcie wszystko, co wpadnie Wam w oko, lepiej mieć pewność, że ta, którą wybrałyście jest tą jedyną.
7. Jeśli planujecie mieć welon, to przymierzajcie suknie z welonem, całkiem inaczej się wtenczas całość prezentuje.
8. Do salonu można umówić dużo wcześniej, ale samą decyzją można podjąć 4- 5 miesięcy wcześniej.
9. Pamiętajcie, że suknie warto dopasować do sylwetki, tak, abyśmy w niej pięknie wyglądały.
10. Idźcie do salonu z dobrym humorem i pozytywnym nastawieniem, ten dzień na długo zostanie w waszej pamięci
Ps. Pod żadnym pozorem nie pokazujcie swojemu przyszłemu mężowi sukni, nawet na zdjęciu- to ponoć przynosi pecha, a nawet jeśli nie, na pewno będzie to dla niego miłą niespodzianką.

0 komentarze:

środa, 13 lutego 2013

Suknie ślubne

Suknia ślubna to jest prawdopodobnie najważniejsza suknia w życiu każdej kobiety. Chcemy, aby były najpiękniejsze, aby wywoływały zachwyt u naszego przyszłego męża, a także wśród gości weselnych. Wiele pań już od małego marzy o swojej sukni, wiedzą, jaki ma mieć kolor, jaki ma mieć fason, ale tak naprawdę to, czy w niej ładnie będziemy wyglądać, okaże się dopiero wtedy, kiedy ją przymierzymy. Wyróżnia się kilka fasonów sukien, które pasują do określonych typów sylwetek, ale nie bierzcie tego zbyt serio, ponieważ każda z nas ma inną budowę ciała, inne usposobienie, inny charakter, a suknia ma pasować nie tylko do sylwetki, ale także do naszego charakteru i temperamentu. 

Klasyczna
 

Suknia klasyczna może być jednoczęściowa, lub dwuczęściowa, to znaczy gorset plus spódnica. Charakteryzuje się bardzo dopasowaną górą i rozszerzanego dołu, który jest podtrzymywany warstwą halek, lub halką z kołem. Ładnie się w niej prezentują panie o wysokim wzroście, ponieważ tym, które są nieco niższe, mogą one jeszcze dodatkowo skrócić sylwetkę.

Princessa

 

Ten typ sukni jest bardzo podobny do wcześniejszego, z tą różnicą, że w suknie Princessa dół jest o wiele szerszy i zaczyna się już na talii. Całość zbudowana jest w oparciu o pionowe cięcia, które biegną od samej góry na sam dół. Kto może sobie na nie pozwolić? Panie, które są niskie i chcą optycznie wyszczuplić swoją sylwetkę, tuszując swoje biodra i uda. 

Empire

Lisa Donetti - 70063 - 2013 

Wyjątkowo zwiewna i delikatna, często też odcinana pod biustem, może być właśnie w tym miejscu udekorowana ładną, ozdobną tasiemką. Może być bez rękawów, lub też z krótkimi, lub długimi rękawami, ładnie się prezentują w tym modelu bufki. Ładnie się będą prezentowały w niej panie niższe, które chcą ukryć swoje niedoskonałości, często decydują się na nie kobiety w ciąży. 

Rybka

Jasmine - T152004 - Couture 2013 - Spring 2013

Inaczej nazywana także syrenką, jest to bardzo dopasowana suknia, która podkreśla kobiece kształty. Rozszerza się od połowy ud, bądź dopiero od kolan, niestety, ale żeby ładnie się w niej prezentować, trzeba mieć nienaganną figurę, ponieważ bezlitośnie uwypukla ona wszystkie niedoskonałości.

Litera A

Lisa Donetti - 70150 - 2012

Suknia jest dopasowana, ale nie podkreśla znacząco talii, dół jest szyty w kształcie trapezu. Jest to model uniwersalny, to znaczy, że mogą się na niego zdecydować i panie wysokie i panie niskie, delikatnie tuszuje ewentualne wady niedoskonałości sylwetki.

Cygaro

 Lisa Donetti - 70250 - 2013

Model cygaro to suknia o prostym dole, nie rozszerzającym się, aby ruchy w niej były swobodne, często jest robione pęknięcie na linii nogi. Jest bardzo dopasowana do sylwetki, zwykle decydują się na nią panie o ładnej szczupłej sylwetce, dlatego, że może optycznie dodać kilka centymetrów.

Najważniejsze jednak jest to, żebyśmy się w sukni ślubnej dobrze czuły i aby, to była właśnie ta wymarzona.

1 komentarze:

poniedziałek, 11 lutego 2013

Metoda na głoda, czyli przepis na odchudzanie według Ani

Wiosna tuż tuż, z pewnością każdy zacznie myśleć o zrzuceniu kilku kilogramów po to, by móc się czuć ładnie i atrakcyjnie. Nie da się ukryć, że krótkie spódniczki, sukienki, bikini działają na nas mobilizująco. Zanim zaczniecie szukać jakiś diet, cudnych produktów, przeczytajcie historię Ani, która zrzuciła 25 kilogramów, a efekty możecie zobaczyć na zdjęciach. Miłej lektury :)

Mam na imię Ania, do dnia dzisiejszego schudłam 25 kg.
12 sierpnia 2012 roku ważyłam 107 kg, dziś ważę 82 kg, a do marca zrzucę jeszcze max 2 kg.
Chcę Ci powiedzieć, jak to zrobiłam, może skorzystasz i zrobisz to dla siebie i swojego zdrowia oraz lepszego samopoczucia.




Zróbmy to razem i nastaw się na walkę ze sobą i swoimi słabościami – będzie ciężko, a każda wygrana bitwa niech da Ci więcej siły i wiary, że uda Ci się poskromić tą grubą babę,  jaka Cię zasłania

Po pierwszym szybkim spadku wagi nastąpi przestój – nie upadaj na duchu, nie poddawaj się, to norma  – walcz dalej, a efekty samą Cie zaskoczą !

Stawiaj sobie małe kroki, nie od razu schudniesz 20 kg, jeśli ważysz 95 kg obierz cel na 90, później na 88 kg następnie 85 i tak dalej – metoda małych kroków.

Przede wszystkim pomyśl, że robisz to tylko dla siebie !
- By być zdrowszą
- By lepiej się czuć fizycznie i psychicznie
- By móc ubrać na siebie coś mniejszego, fajniejszego, by móc sobie kupić fajny 
  ciuch i wyglądać bosko
- By pokonać swoje słabości i udowodnić,  że się da !

Sprzedam Ci mój patent, nie będą to zasady, których nie znasz, ale zbiór wszystkiego zebrany do przysłowiowej kupy: Pilnuj co, ile i jak często jesz !

Zastanów się, co jesz na co dzień, przeanalizuj swój jadłospis, pomyśl ile z tych codziennych rzeczy które spożywasz jest zdrowych, ile nie, ile tuczących ile nie, przeanalizuj to dobrze.

Potem pomyśl, co lubisz, co Ci smakuje i na tym buduj swoją dietę.

Kilka zasad:

Jedz 5 razy dziennie małe porcje i dużo pij wody !

Nie smaż ( chyba że decydujesz się na wersje tygodniowego oczyszczenia z toksyn – tzn. kup 2 kg karczku – to starczy Ci na tydzień – krój plaster i smaż go na smalcu! do tego pomidor świeży – i takie porcje od 3 nawet do 4 razy dziennie – nic więcej !!! NIC, pij dużo wody przy tym – po tygodniu organizm oczyści się z toksyn – ja wytrzymałam na tym 4 dni, bo nie lubię mięsa, a dokładniej karczku, zamiast karczku można użyć piersi indyka, kurczaka lub innego mięsa)

Pij dużo wody ( niegazowana !) WAŻNE – pij wodę rano na czczo zaraz po przebudzeniu oraz na wieczór zanim pójdziesz spać. W ciągu dnia pij dużo, zwłaszcza przed posiłkami, staraj się nie pic po posiłkach ( picie po posiłku powoduje że pożywienie zamiast się trawić wpada od razu do brzucha

Pij nawet do 5 litrów wody dziennie !

Nie pij gazowanych napoi czy słodzonych soków !

Wyeliminuj pieczywo, ewentualnie jedz tylko na śniadania ( ale  nie zawsze !) urozmaicaj sobie śniadania ! Śniadanie to bardzo ważny posiłek !

Jedz warzywa świeże lub gotuj je na parze ewentualnie w wodzie z niewielką ilością soli najlepiej morskiej, możesz je tez zapiekać czy dusić w folii w piekarniku - pomidory i świeży ogórek ( możesz do woli). Jedz też kapustę kiszoną.

Jedz owoce  ( oprócz bananów ) polecam grapefruity – oczyszcza i odchudza !

Nie jedz kolacji !!!!

Jedz ryby ( możesz zamiast smażyć na patelni, obsypać ja ziołami cytryna owinąć w folie i wrzucić do piekarnika )  jedz ryby marynowane, wędzone, jakie lubisz.

Jedz nabiał – ser biały chudy kostka lub wiejskie takie z granulkami, mleko z Musil koniecznie zdrowe Musil – z płatkami owsianymi, otrębami rodzynkami itp. – takie kupisz w Lidlu 1 kg za 5 zł.

Jedz mięso gotowane w wodzie, pieczone ew. gotowane na parze, Ostatnio wypróbowany sposób smażenia – pierś kurczaka obsypana ziołami z niewielką ilością soli morskiej zawinięta w papier do pieczenia smażona na suchej patelni – 5 min z każdej strony – soczysta i bez tłuszczu ! Sól ogranicz do minimum - używaj ziół ( wyeliminuj Vegety kucharki itp. – sól zatrzymuje wodę w organizmie)

Jesteś głodna – wypij szklankę wody – wówczas zastanów się czy nadal jesteś głodna.

- nie używamy cukru ! ( prędzej miód)
- nie podjadamy !
- wywalamy z diety słodycze !
- masz ochotę na coś słodkiego – kup sobie rodzynki, suszone owoce. śliwki, morele, żurawinę, pestki dyni,  słonecznika  itp. ew. orzechy, ale niesolone !

Ruszaj się !
- Zumba 2 razy w tygodniu  po 1 h – dawaj z siebie wszystko, piernicz że ktoś może się śmiać, krzywo patrzeć, nie umiesz powtórzyć jakiegoś kroku - skacz tak by, się po prostu ruszać i spalać.
- Maszeruj – nie idź na łatwiznę i nie woź swoich czterech liter – ruszaj się, jeśli masz daleko do pracy i jeździsz autem zastanów się czy dasz rade pokonać tę odległość pieszo. Pomyśl ile oszczędzasz kasy ! Jeśli jeździsz autobusem – a może da się z niego zrezygnować? Jeśli nie, wysiadaj chociaż jeden przystanek przed właściwym i maszeruj szybkim krokiem ( możesz sobie kupić krokomierz to kosztuje ok. 30 zł)
- Twoje prace domowe; odkurzanie czy ścielenie łóżka to też ćwiczenia, staraj się do każdej takiej czynności uruchamiać każdą partię swojego ciała.
- Jazda na rowerze albo  na rolkach – jeśli nie masz, może masz od kogo pożyczyć ?



Wspomaganie

Od środka - suplementy diety
- Aplefit – kosztuje ok. 25 zł ( starczy na miesiąc) na bazie octu jabłkowego pomaga spalać tłuszcz nagromadzony w organizmie. 3 tabletki dziennie popijane szklanka wody, przyjmowane na 30 minut przed posiłkiem.
- Hydrominium – kosztuje ok. 20 zł ( starczy na ok. 2 miesiące) 1 tabletka dziennie najlepiej rano. Usuwa zbędną wodę i toksyny z organizmu. Otyli ludzie mają tendencję do zatrzymywania wody w organizmie ( sól zatrzymuje, słone przekąski itp.) Zbędna woda i toksyny potrafią ważyć nawet do 20  kg  - żeby się ich pozbyć możesz pic też herbatę zieloną (oczywiście nie słodzimy!) albo żurawinową.
Z zewnątrz – masaż ciała
- Masaż limfatyczny – zwany drenażem limfatycznym, lub masaż bańka chińską.
Najlepiej seria od 5 do 10 zabiegów - pobudza skórę do spalania tkanki tłuszczowej i uelastycznia ją.
- Peeling – rób go sama w domu najlepiej 2 do 3 razy w tygodniu – kup dobry produkt który, nada gładkości skórze i nawilży ją – ja polecam Dairy Fun Karmelowe jabłko Body skrub - Peeling do ciała Karmelowe Jabłko – kupisz w Drogerii Natura za 20 zł ( opakowanie z taką krową) Zwilż ciało wodą, zakręć wodę, nabierz porcję peelingu na dłonie i wcieraj w skórę mocno, umyj nim całe ciało, nabieraj tyle byś czuła ‘piasek pod dłońmi’ masuj najmocniej i najdłużej te partie ciała, które najbardziej wg. Ciebie są najobszerniejsze. Na koniec spłucz ciało – nie używaj już żadnego mydła czy żelu! Doskonale działa masaż w trakcie peelingu, a substancje w tym specyfiku nawilżają skórę, dodatkowo ma cudowny zapach.
- Kąpiel – szorstką gąbka masuj ciało to ujędrnia i uelastycznia je. Biust polewaj raz ciepłą.  raz zimną wodą, stosuj na  biust balsam ujędrniający Eveline z kolagenem. (15 zł w Rossmanie) 2 razy dziennie, na wieczór po nałożeniu balsamu na biust ubieraj miękki biustonosz – śpij w miękkim biustonoszu!
- Serum Modelujące – Eveline – termo aktywne serum na talię, brzuch pośladki uda (kupisz w Rossmanie za 16 zł ) Codziennie wieczorem smaruj nim brzuch, uda, pośladki, ramiona – co chcesz. Możesz to robić przed wysiłkiem, przed Zumbą – wówczas pobudzasz limfę do spalania, ew. przed pójściem spać.
- Twarz i dekolt -  w trakcie odchudzania gubimy tkankę tłuszczowa z piersi – uelastyczniaj je używając serum ale nie zapominaj o ramionach i dekolcie i szyi!!!
Twarz - rób maseczki nawilżające z kolagenem.
- Pas neoprenowy – allegro cena od 4 zł do 40 zł – jak planujesz wysiłek fizyczny smaruj brzuch, biodra i pośladki serum Eveline i ubierz pas – pocisz się jak mysz, ale przez to uprawianie ćwiczeń gimnastycznych z założonym pasem wzmacnia efekt redukcji tkanki tłuszczowej do 30%.


8 komentarze:

piątek, 1 lutego 2013

O czekaniu


Przed nami kolejna prezentacja młodego, utalentowanego człowieka - mam nadzieję, że nie obrazi się za te słowa - amatora fotografii, a może lepiej brzmi stwierdzenie - samouka z fotograficznym zacięciem! Niejednokrotnie szukamy pasjonatów gdzieś daleko, zapominając, że przecież mamy ich tuż "za płotem" - dosłownie :)
Jacek Bies jest studentem Akademii Techniczno-Humanistycznej, lecz pomimo studiowania kierunku ścisłego jest także humanistycznym umysłem, co niewątpliwe pozwala mu wykonywać zdjęcia, które w moim odczuciu, są w jakimś stopniu portretami duszy fotografowanych osób. Polecam przeczytanie "autobiografii" Jacka, która świadczy o jego dystansie do siebie. Dowiemy się także nieco o jego sposobach na dobre zdjęcia oraz kogo najchętniej fotografuje.

Kasia


Czekałeś kiedyś na pociąg, który nie nadjechał? Może na zachętę, może na ten jeden uśmiech, bodziec, który istniał tylko w Twojej głowie? Jesteś tu i teraz, czy może wciąż czekasz? Wczoraj było pięknie. Właśnie, wczoraj.

Bohaterowie (nie mylić z modelami) moich zdjęć wciąż czekają. Na co dzień wszystkie emocje zakopują głęboko pod ziemię, nie wpuszczają nikogo zbyt blisko siebie. Są nieufni, zachowawczy. Uważają, że nie mają na nic wpływu, że wszystko dzieje się ponad nimi. Narzekają, choć sami są sobie winnymi. Często odpływają, w swój „lepszy” świat. I czekają.


Czym nie jest dla mnie fotografia? Nie jest sposobem na życie, nie zarabiam na tym. Na pewno nie jest też zwyczajną pasją. Czym więc jest? Myślę, że czymś w rodzaju medium, które pozwala mi, w sposób wizualny, coś opowiedzieć. Czasem zwyczajnie zarejestrować miejsce, w którym aktualnie przebywam i które w jakiś sposób mnie sobą absorbuje. Może i dlatego, że pamięć mam nie-fotograficzną, tylko raczej słuchową, stąd te „zapiski” :)

Tworzenie zdjęć. Ostatnio skonstatowałem, że planowanie wszystkiego, dopinanie na ostatni guzik nie jest dobre. Przynajmniej u mnie się nie sprawdza. Te wszystkie misternie układane plany w realizacji (o ile do niej dochodzi) okazują się fiaskiem. Dlatego też wolę działać intuicyjnie, co nie znaczy przypadkowo. Wystarczy impuls, mała iskra. Tylko trzeba wyczuć moment (i mieć przy sobie aparat). Większość zdjęć (o ile nie wszystkie), które tu zaprezentuję, powstało w taki oto sposób. Jeszcze tytułem sprostowania (co by nie zostać posądzonym o tzw. „pstrykactwo” :) chciałbym dodać, że dobrze jest mieć ogólny plan, wstępny zamysł.


Sprawy techniczne. Swoje obrazy (jak to szumnie brzmi!) zapisuję na matrycach: cyfrowej i analogowych. Jeżeli chodzi o moje preferencje, to sprawa prezentuje się następująco. Kiedy zacząłem fotografować moim pierwszym (i jedynym, choć właściwie drugim, bo pierwszy był uszkodzony) aparatem analogowym, nie mogłem doczekać chwili, gdy uzbieram na pierwszą cyfrową lustrzankę. Pierwsze tygodnie z nową zabawką (w końcu jestem facetem) upłynęły pod znakiem zapoznawania się oraz nadmiernej eksploatacji (mam kartę pamięci 4 GB). Taka faza uczenia się. Ogromnym rozczarowaniem okazał się fakt, że samo posiadanie „luszczanki” nie czyni artystą. Oszukali mnie. Z czasem coraz częściej zacząłem sięgać pod starą poczciwą Prakticę. Wybaczyła mi. To, co wcześniej uważałem za wadę tego typu rozwiązań, aktualnie uważam za atut. Fotografowanie takim aparatem uczy pokory i szacunku do fotografii. Ograniczona długość negatywu zmusza do myślenia, naprawdę!

Obecnie staram się szukać kompromisu pomiędzy obrazowaniem cyfrowym i analogowym. Pracuję w świetle zastanym, a w planach mam również „oswojenie się” ze światłem sztucznym.

A tak poza tym (tak, wiem, nie zaczyna się zdania w ten sposób) to lubię filmy Kieślowskiego, anielski głos Lisy Gerrard i ostatnio, coraz mocniej, twórczość Gombrowicza. I żyję na koszt podatników, znaczy się studiuję. Ale jeszcze tylko pół roku, mam nadzieję.

Jacek


0 komentarze:

Blogger Template by Clairvo