środa, 14 listopada 2012

Żywe płótno


Przed nami kolejna sylwetka ciekawej osobowości z cyklu "Ars". Zastanawiałam się, kto powinien wystąpić jako druga osoba... Po chwili namysłu już wiedziałam - Marzena Rus (absolwentka kulturoznawstwa, wiceprezes stowarzyszenia "Kobiece Centrum Twórczości" w Pawłowicach). Tak, zdecydowanie ona! Skąd się znamy? Studiowałyśmy razem i bez wątpienia była "najbarwniejszym ptakiem" na roku (czego dowodem są niżej przedstawione zdjęcia). Kreatywna, twórcza, pełna dynamizmu i energii - taka jest Marzena. Ktoś mógłby pomyśleć: ok, ale co z tego, co ona robi w dziale Ars pokolenie? Zakwalifikowałabym ją (choć nie lubię szufladkować ludzi) do grona osób o niewykorzystanym do końca talencie... Ma ona niezwykłe zdolności plastyczne, manualne, totalną wyobraźnię. Cudowne rzeczy wychodzą spod jej rąk, jednak dziś chciałabym ją pokazać z innej strony. Nie jako demiurga, a jako płótno albo raczej sztukę samą w sobie - dosłownie. Po malarce Edycie Wojaczek dalej pozostajemy w temacie malunku... Tylko podłoże się zmieni... :) 

Bodypainting to forma sztuki niezwykle jej bliska. Sesja, której rezultaty możecie właśnie oglądać, jest jedną z wielu, w której wzięła udział. Plastyczne ciało Marzeny świetnie wkomponowało się w ramy całokształtu obrazu - którym sama się stała. Jeśli nieraz mówimy, że sztuka potrafi przemawiać, to w przypadku bodypaintingu można te słowa potraktować niezwykle dosłownie. To już nie tylko martwy obraz, a żywy człowiek, pełen emocji, uczuć, niedoskonałości, jak i boskości. W efekcie, bodyoainting daje wrażenie prawdziwości, wiarygodności, emanując przy tym kolorem.
Tym, co mnie najbardziej urzeka w tej technice jest ulotność chwili. To rodzaj sztuki, która dzieje się tu i teraz oraz jest intymną zależnością między "żywym tworzywem", a wykonawcą. Tak naprawdę trudno zdefiniować, której z tych dwóch osób można by przydzielić miano artysty. Z jednej strony, oczywiste wydaje się, że wykonawcy, ale z drugiej - osoba, która udziela swojego ciała do aktu malowania nie jest przecież bierna, a niezwykle aktywna i to tak naprawdę od niej zależy końcowy efekt.

Być może dalej nie rozumiecie dlaczego wybrałam Marzenę... Mam nadzieję, że dostatecznym wytłumaczeniem będzie stwierdzenie, że dla mnie jest ona po prostu żywym dziełem sztuki...

Niech przemówi teraz samo żywe dzieło sztuki, pełne koloru i ekspresji!

Kasia 



*zdjęcia wykonane przez Anetę Płaczek

Podziel się

0 komentarze:

Blogger Template by Clairvo