Krakowski Kazimierz, to kolejne miejsce warte odwiedzenia, jedne z nielicznych, gdzie ma się wrażenie, że czas się zatrzymał. Spacerując po Kazimierzu, zamykam oczy i nagle ta dzielnica zaczyna oddziaływać na wszystkie moje zmysły. Można tu doświadczyć zjawiska synestezji. Widzę żydowskich kupców, smakuję najlepsze zapiekanki na Kazimierzu (których nie znajdziemy w centrum Krakowa, a jedynie w żydowskiej dzielnicy), czuję zapach przaśnego chleba bez zakwasu, jakim jest maca, dotykam starych murów synagog i tym samym przenoszę się w przestrzeń minionych czasów. Ktoś mógłby pomyśleć, że jest to prehistoryczna dzielnica, w której oprócz celebrowania tradycji żydowskiej nie ma mowy o kipiącym artyzmem życiu kulturalnym. Nic bardziej mylnego, jest to prawdziwy magiel towarzyski, integrujący wokół siebie studentów, artystów, turystów (lecz nie tych przypadkowych, a świadomych). Przykładem miejsca, gdzie dochodzi do zderzenia różnych kultur i twórczej wymiany myśli jest jeden z moim ulubionym pubów - "Alchemia".
Kazimierz to zakątek, do którego często wracam, gdy chcę zdystansować się do otaczającego świata, zniwelować napotykające przeciwności losu, odetchnąć i złapać wiatr w żagle. Choć ta żydowska dzielnica urzeka mnie swoją nostalgiczną przestrzenią, to jednak odczuwam również wobec niej pewnego rodzaju dysonans wewnętrzny. Spacerując po Cmentarzu Remuh nie sposób nie myśleć o gettcie, okupacji w czasie II wojny światowej, wówczas moja fascynacja stopniowo przemienia się w przerażenie, strach, współczucie, a zapach pokoju i nadziei przeistacza się w zapach śmierci. Jedno jest pewne - to miejsce budzi emocje, czasem skrajne, ale przez to nie sposób przejść obok niego obojętnie. Z pewnością większość z Was nieraz zwiedzała Kazimierz, lecz być może były to zazwyczaj wycieczki grupowe, szkolne, rodzinne. Polecam do odwiedzin tego miejsca samotnie, w ciszy, wówczas można najpełniej je poznać na swój własny, indywidualny sposób. Bliskość Krakowa od Bielska-Białej również jest zachęcająca, gdyż dystans między tymi dwoma miastami wynosi zaledwie ok. 100 km, a do wyboru mamy wiele środków komunikacyjnych w dogodnych i częstych godzinach odjazdów.
Przedstawiam kilka zdjęć mojego autorstwa, poprzez które, mam nadzieję, odczujecie nostalgię płynącą z Kazimierza. Jesiennią, bardziej niż w inną porę roku, nastawieni jesteśmy na sentymentalne podróże, tak więc Szalom na Szerokiej!
Kasia
Nie ma to jak opis Bielskich elementów krajobrazu :)
OdpowiedzUsuńMówisz, Kasiu, o nostalgii Kazimierza... pięknie. Podpowiem Ci, że podobne, chociaż, moim zdaniem, głębsze doznania czekają na Ciebie w Kazimierzu, ale tym nad Wisłą. Może to nazwa tych miejsc determinuje ich przekaz? Nie sposób się o tym przekonać bez odwiedzin w owych magicznych Kazimierzach :).
OdpowiedzUsuńracja, wszystko więc wskazuje na to, że nazwa "Kazimierz" nacechowana jest jakimś magicznym klimatem :)
OdpowiedzUsuń